czwartek, 28 maja 2015
środa, 20 maja 2015
Suwalszczyzna-Turtul i Betsen :)
W dzisiejszym wpisie będzie o... nagości :)
Ci, którzy śledzą moje fotograficzne poczynania wiedzą, że od czasu do czasu, właściwie bardzo wyjątkowo, zdarza mi się pozować do zdjęć topless i do tzw. nagości zakrytej. Ci, którzy śledzą je mniej lub po prostu słabiej mnie znają- właśnie się dowiedzieli :p Osoby związane ze środowiskiem fotograficznym doskonale rozumieją sens takiego tworzenia i nie trzeba im niczego tłumaczyć, wyjaśniać. Jednak dla zwykłego "czytelnika-obserwatora" nie jest to takie oczywiste. Wiele osób przecież postrzega nagość jako coś wstydliwego, złego, nagannego. Szczególnie kobiety mają takie podejście. Uważają, że nie powinno wystawiać się swojego ciała na widok publiczny, bo zobaczy je ojciec, brat, babcia, szef, współpracownik, ksiądz etc. Poza tym przecież modelki-kobiety pozujące do aktów to od razu panie lekkich obyczajów, które sypiają z osobami, które je fotografują ;) Nic bardziej mylnego, ale niestety- taka jest nasza polska mentalność i, drogie panie, wychodzi tu Wasza zaściankowość :)
Osobiście jestem wielką fanką kobiecego aktu, ale... tego subtelnego, nie zrobionego bez sensu, dla samej nagości. Jest tyle pięknych zdjęć, tyle pięknych kobiet, które ujmują w genialnych kadrach nie biustem, nie pupą, ale swoim spojrzeniem, gestem, postawą, aurą jaką roztaczają... Są przy tym nagie, czyli na swój sposób bezbronne ale mają też wielką siłę... siłę kobiecości :)
Ja do pełnych aktów nie pozuję... Nie chcę, nie czuję się na siłach, uważam, że nie mam do tego warunków. Jednak,tak jak napisałam wyżej, czasem zdarza mi się pokazać coś więcej, co na pewno już zauważyliście m.in. w tym poście: LINK. Czasem po prostu lubię siebie taką. Raz pewną siebie, zadziorną, kobiecą, innym razem nieśmiałą i niedostępną. Przy takich sesjach ciało traktuje się jak narzędzie pracy, które ma spełnić swoje zadanie. I jeśli ktoś myśli, że modelka biega całą sesje nagusieńka lub chociażby z nagim biustem, to jest w dużym błędzie :)
Rozpisałam się jak nigdy, a tak naprawdę chciałam tym nieco zbyt długim wstępem wytłumaczyć się ze zdjęć, które wstawiam poniżej :p
Jest to druga część zdjęć z pleneru na Suwalszczyźnie, o którym krótko pisałam tutaj: LINK. Tak więc drugiego dnia po dłuuugim, wyczerpującym ognisku :P wybraliśmy się całą plenerową ekipą do siedliska Turtul, gdzie do dyspozycji mieliśmy młyn wodny, kawałek Czarnej Hańczy oraz okoliczne mostki, łódki i stawy. Głowy mieliśmy tego dnia ciężkie, byliśmy niewyspani. Nasze wizażystki odwaliły kawał dobrej roboty, aby modelki wyglądały "wyjściowo" :P
Kiedy część naszej ekipy postanowiła wracać do domu, w Turtulu zaczęła dziać się magia, inaczej tego nazwać nie mogę. Chciałyśmy z Betsen zrobić zdjęcia topless i w tym celu czekałyśmy aż wszyscy skończą... jednak tego końca nie było widać, chyba każdemu miejsce przypadło do gustu. Stwierdziłam, że w sumie tu są "sami swoi", połowa kobiet i fotografowie, których dobrze znam. Postanowiłyśmy nie czekać i zaczęłyśmy swoją sesję... Jak wspomniałam, magiczna atmosfera zrobiła swoje... Nie czułam się naga, nie czułam się obserwowana, bo każdy robił swoje. Zmęczenie spowodowało mega wyluzowanie, pozowało mi się znakomicie... A Beata jak zawsze odwaliła kawał dobrej roboty :) Uwielbiam tę naszą sesję i często do niej wracam. Zobaczcie :)
Fot. Beata Oświecińska
Mua. Beata Jarosz
I kolorowy bonus:
czwartek, 7 maja 2015
Subtelności... #Joasia Pawlikowska
Joasia napisała do mnie wiadomość dokładnie w moje urodziny, w kwietniu :) Wtedy jeszcze nie myślałam, że tak szybko dojdzie do naszego spotkania... dzieli nas prawie 200 km :) Jednak okazało się, że tegoroczną majówkę będę spędzać w okolicach Warszawy i mogłam poświęcić jeden dzień na to, co lubię najbardziej :)
Po dosyć krótkiej wymianie uprzejmości czułam już, że z Asią szybko znajdziemy wspólny język i nie pomyliłam się :) Okazała się przesympatyczną, przyjazną kobietką, która tak jak i ja lubi fotograficzne "delikatesy". Żałuję tylko kilku rzeczy: swojego mega zmęczenia (bezsenność w nocy-3 godz.snu :( ), obsówy w czasie przez co nie miałam czasu na poprawki makijażu (tak to jest jak nie zna się miasta,GPS odmawia posłuszeństwa, wszędzie na trasie są korki, a wcześniej leciałam na jeszcze jedną sesję), a jak już o makijażu mowa to z pośpiechu i roztargnienia zapomniałam zabrać do Asi kosmetyczki, na szczęście poratowała mnie pudrem i błyszczykiem :P
Jednak cieszę się, że się poznałyśmy i mam wielką nadzieję, że jeszcze kiedyś razem podziałamy. Poniżej kilka kadrów... Są i czarno-biele i pastele, których trochę mi brakowało... :)
Fot. Joanna Pawlikowska
Makijaż i stylizacje: Ja :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)